https://www.newsweek.com/2016/09/09/japanese-dogfighting-494843.html
W wiejskich regionach Japonii walki psów są wciąż powszechną i społecznie akceptowaną formą „rozrywki”, często traktowaną jak rodzinne wyjście. Uczestniczą w nich głównie ogromne psy rasy Tosa Inu, specjalnie hodowane do walk – agresywne, wytrzymałe, często okaleczone i wycieńczone.
Hiroshi Sudo, weterynarz z zawodu, w weekendy pracuje na walkach psów jako „lekarz polowy”. Zrywa psom uszkodzone kły za pomocą kombinerek, zszywa rany i opatruje najciężej ranne zwierzęta, które niejednokrotnie umierają z ran lub wycieńczenia. Właściciele często zbierają wyrwane zęby jako makabryczne pamiątki i noszą je na szyi.
Walki odbywają się bez zezwoleń i rejestracji – prawo nie zabrania ich w większości prefektur, a nawet tam, gdzie są zakazane (np. w Tokio), walki przenosi się na wieś, np. do miejscowości Bando. Na miejscu panuje piknikowa atmosfera: grillowanie, dzieci jedzące arbuzy, kibice palący papierosy i popijający zieloną herbatę. Same walki są brutalne: psy gryzą się aż do poddania się jednego z nich, czasem trzeba sześciu mężczyzn, by rozdzielić zwierzęta.
W Japonii istnieje tylko jedna ogólnokrajowa ustawa dotycząca ochrony zwierząt – z 1973 roku – nieskuteczna, słabo egzekwowana i pełna luk. Policja praktycznie nie interweniuje. Organizacje prozwierzęce teoretycznie potępiają walki psów, ale w praktyce boją się walczyć z tym zjawiskiem – z dwóch powodów:
Walki psów są traktowane jako japońska tradycja, podobnie jak polowania na delfiny czy wieloryby.
Cały przemysł (hodowla, walki, handel psami) jest ściśle powiązany z yakuzą – japońską mafią. Próby przeciwdziałania kończą się groźbami i zastraszaniem.
Psy są hodowane i selekcjonowane pod kątem agresji, a ich tresura ma „wydobyć ducha walki”. Ich właściciele nazywają to „sumo dla psów” (inuzumo), wzorując rytuały i ceremoniał na tradycyjnym japońskim sumo. Zwycięzcy otrzymują nagrody – od chusteczek po telewizory, a na dużych turniejach nawet samochody.
Artykuł kończy opis najlepszego psa dnia – Lai – który po walce leży nieprzytomny, z oznakami przegrzania i krwawienia, podłączony do kroplówki. Przeżyje, po trzech dniach znów wstanie, a za trzy miesiące – znowu będzie walczył.
Japończycy szczerze wierzą, że ich olbrzymie psy czerpią przyjemność z walk.
„Merda ogonem, gdy walczy — czyż nie oznacza to, że walczy z radością?” — zapytał mnie starszy mężczyzna.


