Badanie
🐕🦺 Pies jako terapeuta, powiernik i psycholog... bo z ludźmi już się nie gada?
Zespół badawczy przeanalizował 350 osób (w tym 286 właścicieli psów) i zapytał ich, z kim najchętniej dzielą się emocjami: partnerem, bliskim przyjacielem czy... psem. Wyniki niepokoją, choć może już nie zaskakują. Właściciele psów chętniej rozmawiają ze swoimi pupilami o depresji, lękach, apatii, zazdrości czy samotności — niż z ludźmi, nawet bliskimi. W niektórych kategoriach (zazdrość i apatia) pies przebił nawet partnera.
Autorzy badania zauważają, że rozmowa z psem może przynosić pewne korzyści psychiczne – nie ocenia, nie przerywa, nie zdradzi sekretów. Ale pytanie brzmi: czy to jeszcze relacja wspierająca, czy już społeczna ucieczka w kierunku stworzenia, które nic nie mówi? Zwłaszcza że wielu badanych przyznało, że psy służą im jako łatwiejsza alternatywa — bo rozmowa z drugim człowiekiem wymaga odwagi, zaufania i ryzyka konfrontacji. Z psem jest wygodniej. Zbyt wygodnie.
Co istotne, wyniki pokazały, że uzewnętrznianie się wobec psa nie wpływało negatywnie na relacje z ludźmi — ale też ich nie wzmacniało. A więc pies jako „emocjonalny wentyl” nie zastępuje człowieka, tylko go omija. To forma obejścia ludzkich relacji — i kolejny krok w kierunku społeczeństwa, które zamiast budować więzi z ludźmi, mówi do zwierząt.
Wnioski:
Pies staje się powiernikiem problemów psychicznych zamiast partnera czy przyjaciela.
Najtrudniejsze emocje — zazdrość, apatia, depresja — są „przerzucane” na zwierzę, które nie ma jak odpowiedzieć.
Dla wielu ludzi to łatwiejsze niż otwarta rozmowa z drugim człowiekiem.
Relacja z psem nie pogarsza więzi międzyludzkich — ale może być emocjonalną ucieczką od nich.
Pytanie nie brzmi już: czy ludzie przesadzają z uczłowieczaniem psów, tylko: czy pies nie stał się przypadkiem wygodnym substytutem relacji społecznych w świecie, gdzie człowiek dla człowieka to zbyt trudne wyzwanie.